Historia

POLONIA WRÓCIŁA DO LIGI OKRĘGOWEJ

DZIŚ MKS POLONIA TO PRZEDE WSZYSTKIM LUDZIE, KTÓRZY PATRZĄ PRZYSZŁOŚCIOWO, DLATEGO TEŻ W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI STAWIAJĄ NA ROZWÓJ DZIECI I MŁODZIEŻY. ZA SUKCES DZISIEJSZYCH DZIAŁAŃ KLUBU ODPOWIADA NIE TYLKO ZARZĄD, ALE TEŻ 9 TRENERÓW, PONAD 150 DZIECI, RODZICE, KIBICE, WOLONTARIUSZE ORAZ SPONSORZY.

Przypomnijmy, że poprzedni sezon 2017/2018 zakończył się dla Polonii na drugim miejscu. Także postęp w wynikach, umiejętnościach i stylu walki naszych zawodników jest widoczny gołym okiem. Trzeba również docenić ogromny wkład działaczy Klubu w przygotowanie i wychowanie nowej drużyny. Ważne, że zarówno organizacja pracy Klubu jak i rodzinna atmosfera sprzyjają dalszym działaniom na rzecz dalszego rozwoju piłki nożnej w Lidzbarku Warmińskim.

Część 1: CEL BYŁ TYLKO JEDEN

Rozgrywki w A-klasie rozpoczęliśmy pod wodzą dwóch trenerów: Michała Wąsika i Krzysztofa Zapała. W rundzie jesiennej zgromadziliśmy 23 punkty, wygrywając 7 spotkań, 2 remisując i 2 przegrywając. Po tej rundzie mieliśmy punkt straty do wicelidera, a 2 do lidera. Zarówno przed rundą jesienną jak i rundą wiosenną cel był tylko jeden: awans do klasy okręgowej. Zimą doszło do kilku roszad w składzie, a także na ławce trenerskiej. Stery w drużynie Polonii objął doświadczony trener Marek Rabczuk, który rozpoczął budowanie drużyny seniorskiej opartej na doświadczonych zawodnikach oraz młodzieży.

W okresie przygotowawczym do rundy wiosennej zespół rywalizował z wyżej notowanymi drużynami wygrywając praktycznie wszystkie mecze, co napawało dużym optymizmem przed rundą rewanżową.

Część 2: ZESPÓŁ NIE ZAWIÓDŁ

Nasz zespół nie zawiódł. Drużyna z Lidzbarka grając pod wodzą nowego trenera Marka Rabczuka w rundzie wiosennej rozegrała 11 spotkań, z czego dziewięć wygrała, jedno przegrała, a jedno zremisowała i zgromadziła na swoim koncie 28 punktów. Warto tutaj odnotować zwycięstwo aż 6:1 nad zespołem z Klewek, dzięki czemu Polonia awansowała na pozycję wicelidera tabeli i nie oddała jej już do końca.

Drugie miejsce w tabeli promowało naszą drużynę do gry w barażach o klasę okręgową. Ostatnią drużyną, która stanęła Nam na drodze do upragnionego awansu był Mazur Pisz. Na wyjeździe przegraliśmy pechowo 2:1, natomiast już w rewanżu nie pozostawiliśmy złudzeń wygrywając aż 7:0.

Część 3: ZASŁUŻONE NAGRODY

Na spotkaniu podsumowującym cały sezon, na którym byli zawodnicy, trenerzy, zarząd, a także osoby wspierające Nasz klub, zostały wręczone nagrody indywidualne:

NAJLEPSZY STRZELEC – Mateusz Jurczak (42 gole)

NAJLEPSZY DLA DRUŻYNY – Szymon Dobkowski

ODKRYCIE SEZONU – Jakub Dajnowski

NAGRODA KIBICÓW – Piotr Gasperowicz

NAGRODA DLA TRENERA – Marek Rabczuk, Michał Wąsik, Krzysztof Zapał.

W kolejnych sezonach MKS Polonia Lidzbark Warmiński ma za cel nawiązać do bogatych tradycji i stać się wizytówką regionu w rozgrywkach seniorskich, a także umocnić swoją pozycję w zakresie szkolenia i promocji młodzieży.

Drużyna seniorów grała w składzie:Abdulgalimov Abdulla, Biernacki Kamil, Borucki Daniel, Dajnowski Jakub, Dalecki Marcin, Dobkowski Szymon, Gasperowicz Piotr, Gembicki Mariusz, Grela Paweł, Gudaniec Rafał, Jankowski Jakub, Jurczak Mateusz, Kanclerz Jakub, Kowalewski Paweł, Kulakowski Paweł, Masiul Arkadiusz, Miecznikowski Mariusz, Mika Krystian, Orzeł Damian, Orzeł Szymon, Ostrówko Dawid, Protas Przemysław, Samsel Kamil, Tusiński Krzysztof, Vasilenko Gleb, Wróblewski Mateusz, Wyrębek Marcin, Zapał Krzysztof, Żuk Cezary.

POLONIA MA JUŻ 61 LAT!

MIEJSKI KLUB SPORTOWY POLONIA LIDZBARK WARMIŃSKI MA JUŻ 61 LAT, A TO ZNACZY, ŻE ROK TEMU OBCHODZIŁ OKRĄGŁY JUBILEUSZ. Z TEJ OKAZJI 18 LUTEGO 2017 ROKU W LIDZBARSKIM DOMU KULTURY ODBYŁY SIĘ UROCZYSTOŚCI ROCZNICOWE.

Warto to wydarzenie przypomnieć. Okrągły jubileusz 60-lecia powstania był okazją do wspomnień i podsumowania wielu lat działalności klubu. Uroczystą galę poprowadził lidzbarczanin Radosław Bielecki, znany wszystkim z kabaretu Neonówka i jak się okazało, także były bramkarz Polonii. Przekazał w imieniu swojej grupy kabaretowej koszulki najmłodszym piłkarzom.

Właściwą część gali rozpoczął pokaz filmu autorstwa Roberta Gasperowicza, opowiadający o historii lidzbarskiego klubu i barwnych postaciach, które się przez niego przewinęły. Kilkakrotnie podczas emisji pojawiła się sylwetka działacza Henryka Wobalisa, którego imieniem został nazwany Stadion Miejski.

Gala była okazją do wręczenia wyróżnień zasłużonym działaczom, trenerom i piłkarzom. Po gali w Hotelu Góreckim odbył się bal, podczas którego licytowano gadżety, z których dochód przeznaczony był na sprzęt sportowy dla najmłodszych „polonistów”.

– Dziękuję wszystkim za liczne przybycie na obchody 60-lecia naszego klubu. To był dla nas zaszczyt gościć Was w dniu tak dla nas uroczystym. Mamy również świadomość, że nie wszystkich udało nam się odznaczyć, za co bardzo przepraszamy – podsumował ówczesny prezes klubu, Sławomir Koziełło.

ZASŁUŻENI DZIAŁACZE I TRENERZY:

Jacek Protas, Jan Harhaj, Jacek Wiśniowski, Fabian Andrukajtis, Marek Łukiewski, Piotr Zalewski, Andrzej Duda, Ryszard Nałęcz, Zdzisław Horba, Ryszard Jarmakowicz, Krzysztof Stępniewski, Cezary Styczewski, Zenon Mazurek, Kazimierz Kozieł, Roman Gieryszewski, Jan Panasiuk, Czesław Waszkiel, Mirosław Giera, Przemysław Stępniewski, Jerzy Budziłek, Piotr Kielak, Włodzimierz Wakuluk, Jan Leoniec, Wiktor Horyd, Ireneusz Kozłowski, Zbigniew Wójcik.

ZASŁUŻENI PIŁKARZE:

Bronisław Mielnik, Zbigniew Kołodziejczyk, Wacław Plewacki, Jan Rutkowski, Stanisław Rutkowski, Zdzisław Konklewski, Henryk Dombrowski, Jan Semeniuk, Czesław Łatacz, Tadeusz Gnat, Czesław Rutkowski, Wiesław Mikołap, Stanisław Frelik, Bogusław Paszkiewicz, Włodzimierz Samko, Wiktor Mićko, Tadeusz Waszkiel, Czesław Szulżycki, Wiesław Ziemak, Janusz Mochola, Zbigniew Sadowski, Stanisław Maleszewski, Edward Rutkowski, Jerzy Lewko, Jan Sauk, Tomasz Gowkielewicz, Daniel Borucki, Leszek Król, Przemysław Kozłowski, Przemysław Łatacz, Marcin Cichocki, Adam Zejer, Piotr Noga, Marcin Wróblewski, Maciej Paszkiewicz, Przemysław Brzeziński, Przemysław Protas.

HENRYK WOBALIS – NA ZAWSZE ZOSTANIE W PAMIĘCI

PRAKTYCZNIE OD RANA DO WIECZORA PRZEBYWAŁ NA STADIONIE. DLA NIEGO DZIEŃ BEZ MECZU CZY TRENINGU BYŁ DNIEM STRACONYM. HENRYK WOBALIS OBSERWOWAŁ MECZE, STOJĄC ZA BRAMKĄ PRZECIWNIKA, ZACISKAJĄC KCIUKI ZA SWOJĄ DRUŻYNĘ. JEGO IMIĘ NOSI LIDZBARSKI STADION.

Henryk Wobalis urodził się 25 stycznia 1934 roku w Nowej Wilejce. Obecnie jest to dzielnica Wilna. Do Lidzbarka Warmińskiego przyjechał w 1946 roku. Jak sam mówił, smykałki do sportu nie miał i jeszcze jako uczeń ograniczał się jedynie do chodzenia na mecze, a klubów w Lidzbarku wówczas nie brakowało: Społem, Gwardia, Sztubak (przy Liceum), Spójnia i Syrena (przy Straży Pożarnej). Dopiero po 1956 orku nastał w Polsce czas sportowych zrzeszeń, więc w Lidzbarku działało „Ogniwo”, a następnie „Sparta”, która połączyła się z „Ogniwem” i nowo powstały klub przyjął nazwę „Polonia”, a było to w roku 1957.

Po ukończeniu studiów w Gdańsku (historia) w 1858 roku wrócił do Lidzbarka i od tej pory mógł poświęcać się swoim pasjom: nauczanie historii i kierowanie „Polonia” oraz kinematografią, dla której nie opuścił chyba żadnego seansu w lidzbarskim kinie.

Historię wykładał w Szkole Podstawowej nr 1 i przez krótki okres w Liceum Ogólnokształcącym dla osób pracujących. Dał się poznać jako wspaniały nauczyciel i wychowawca. Niezwykła kultura osobista, skromność, a przede wszystkim uczciwość, to tylko nieliczne zalety Pana Henryka.

Jako nauczyciel „wychował” ogromną liczbę piłkarzy. Był też wspaniałym historykiem, to On mimo rygorystycznego programu nauczania historii, mówił uczniom o Katyniu, Armii Krajowej i o Polakach walczących na Zachodzie. W tym okresie organizował Konkursy Wiedzy o Mikołaju Koperniku, a ponad 70% piłkarzy „Polonii” pochodziła z tzw. „Jedynki”. Korzystała na tym również sama szkoła, gdyż w latach 1970-80 nikt z miasta ani powiatu, ba nawet z województwa nie był w stanie pokonać piłkarzy SP1. Nikt przy tym nie śmiał nie docenić zasług Pana Henryka, za które został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi w 1979 roku.

Po odejściu na zasłużoną emeryturę mógł już do woli poświęcić się piłce nożnej. Praktycznie od rana do wieczora przebywał na stadionie. Dla niego dzień bez meczu czy treningu był dniem straconym. Obserwował mecze, stojąc za bramką przeciwnika, zaciskając kciuki za swoją drużynę. Wszyscy znali Go jako działacza piłkarskiego. Doceniały to władze Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Olsztynie, a Polski Związek Piłki Nożnej odznaczył Go Złotą Odznaką PZPN (otrzymali ją tylko nieliczni w kraju).

Największymi sukcesami Jego klubu było zdobycie Wojewódzkiego Pucharu Polski Ludowej w 1975 roku i mecz na szczeblu centralnym z drugoligowym wówczas Stoczniowcem Gdańsk, który pokonał lidzbarczan po dogrywce, a sam dotarł, aż do półfinału rozgrywek, gdzie musiał uznać wyższość późniejszego triumfatora Śląska Wrocław. Zdobycie wicemistrzostwa okręgu w 1977, jak również udział w 1988 roku w Turnieju organizowanym przez gazety „Tempo” i „Rzeczpospolita” drużyn o nazwie „Polonia” z okazji 70. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. „B” klasowa wówczas „Polonia” przystąpiła do rywalizacji z 37 drużynami o tej nazwie. Występ był rewelacyjny, bo Polonia awansowała do finału tej imprezy, a do Lidzbarka przyjechała drugoligowa imienniczka z Bytomia.

Kim był Henryk Wobalis wie każdy mieszkaniec naszego miasta, który miał do czynienia z piłką nożną. Przez ponad 35 lat był kierownikiem sekcji piłki nożnej „Polonii” Lidzbark Warmiński. Pojęcie „działacz społeczny” już dawno zniknęło z terminologii sportowej. Pan Henryk był takim społecznikiem, który z własnej kieszeni podtrzymywał futbol w naszym mieście. Kupował sprzęt piłkarski, piłki – często kosztem własnego zdrowia.

Dzięki Jego staraniom poprawiły się znacząco warunki socjalne drużyny, a pasja jaką darzył On sport była niecodziennym zjawiskiem w ówczesnym województwie olsztyńskim. Z tego też względu na stadionie spędzał każdą wolną chwilę, bardzo interesował się sprawami bieżącymi i sytuacją materialną zawodników. Niejednokrotnie udzielał im wszelakiej pomocy, w tym również finansowej. To dzięki niemu wzrastał prestiż Polonii i właściwa atmosfera. Autorytet wśród zawodników. Niestrudzony i zagorzały działacz, który często swoją determinacją „podtrzymywał przy życiu klub”, bo nie wiele brakowało, aby Polonia zniknęła z piłkarskiej mapy województwa.

Problemy zdrowotne, zawały serca i ogromne nadciśnienie tętnicze, nie przeszkodziły w kierowaniu sekcją „Polonii”, na którą zdobywał środki finansowe do końca swoich dni. Niestety ostatniego zawału już nie przeżył. Odszedł od nas 12 maja 1995 roku, ale pamięć o Nim pozostała, a o tym, z jakim szacunkiem odnoszono się do Jego osoby, niech świadczy fakt, że na ostatniej drodze nie brakowało nikogo – Najwyższych władz OZPN, przedstawicieli klubów z całego niemal województwa. Obecni byli piłkarze i przedstawiciele środowiska nauczycielskiego, wśród którego cieszył się wielkim uznaniem. Na zawsze pozostanie w naszej pamięci, a lidzbarski sport poniósł niepowetowaną stratę.

Stadion przy ulicy Bartoszyckiej w Lidzbarku Warmińskim nosi imię Henryka Wobalisa. 3 czerwca 2017 roku odsłonięto upamiętniającą Go tablicę.

Tekst powstał przy pomocy Gazety Lidzbarskiej oraz byłego zawodnika Polonii pana Józefa Gromali, który w tekście dzieli się z Nami swoimi przemyśleniami oraz opowiada o klubie ze swojej perspektywy. Zapraszamy do lektury.

Część 1: TAK ZOSTALIŚMY PIŁKARZAMI POLONII

Swoją „karierę” rozpocząłem wtedy, gdy Polonia Lidzbark Warmiński awansowała właśnie do klasy okręgowej, a bramkostrzelnym liderem zespołu był charyzmatyczny piłkarz o pseudonimie „Kominiarz”. Sukces ten spowodował znaczny wzrost zainteresowania futbolem w mieście, ale też spowodował to, że klub zmuszony był zgłosić do rozgrywek więcej drużyn młodzieżowych. Wtedy oczywiście nie za bardzo mnie to interesowało, ale na pewno byłem zainteresowany grą w piłkę. Ale jak tu się zapisać do klubu? W sierpniowe popołudnie podczas treningu drużyny seniorów razem z Bogdanem odważnie zaczepiliśmy słownie trenera, co zrobić aby móc grać w tej drużynie.

– W związku z tym, iż dopiero co została skoszona trawa, proponuję abyście w ramach pierwszego treningu zagrabili cały stadion – odparł krótko, wręczając nam fachowe, drewniane grabie dedykowanego do tego celu.

Tak więc pierwszy cel został wyznaczony, zrealizowany i po załatwieniu formalności zgłoszeniowych z dumą zostaliśmy piłkarzami Polonii. Sprawy rejestracji załatwiał oczywiście Henryk Wobalis. Tak, tak ten sam, którego obecny stadion nosi Imię. Pan Henryk nie był dla mnie osobą nieznaną. Uczyłem się w Szkole Podstawowej nr 1 im. Mikołaja Kopernika, w której Henryk Wobalis był znakomitym nauczycielem historii. Od początku budził respekt i szacunek, ale wzbudzał także zaufanie. I tak zostaliśmy trampkarzami.

Część 2: NASZ PIERWSZY MECZ

Pierwszy mecz, stadion leśny Gwardii Olsztyn. W autobusie dwie drużyny. Trampkarze i juniorzy starsi. Różnica pokoleń, więc juniorzy siedzą, a trampkarze stoją w przejściu autokaru. Chyba ze siedemdziesiąt osób (?!) jechało dumnie na pierwszy mecz w sezonie. Oczywiście nie zagrałem, jako trampkarz przegraliśmy mecz, juniorzy chyba jeszcze bardziej, ale do domu wróciłem cały szczęśliwy. Byłem zawodnikiem tego klubu! System rozgrywek był wtedy taki, że w soboty grali trampkarze a po nich juniorzy starsi a w niedziele juniorzy młodsi z seniorami. Zarówno u siebie jak i na wyjeździe. Po awansie do klasy okręgowej seniorom wiodło się słabo, ale występujący przed nimi juniorzy młodsi mieli wspaniały zespół, który w całych rozgrywkach wojewódzkich zajął – jak pamiętam II miejsce.

Marek Szakalis, Tomek Łukasiewicz i spółka byli piłkarsko niemożliwi, w szczególności na swoim stadionie. Na skutek sportowych porażek, drużyna seniorów prawie w każdym sezonie traciła zawodników i żeby ratować pierwszą drużynę „podbierała” zawodników z drużyn młodzieżowych. Skutek był taki, że zarówno seniorzy, jak i mający szanse na sportowy efekt juniorzy, rzadko odnosili spektakularne sukcesy. Tak też się stało ze mną i Bogdanem. Tuż przed kolejnym sezonem rozgrywek w drużynie seniorów pozostało zaledwie 11 zawodników, wobec powyższego, mając zaledwie 15 lat, zostaliśmy zaproszeni do gry w pierwszej drużynie. Nawet się nie wahaliśmy z podjęciem decyzji, uznając ją za ofertę nie do odrzucenia, ale też nie za bardzo wiedzieliśmy jaka jest faktyczna różnica pomiędzy dorosłą piłką a młodzieżową. Kilka meczów i już wszystko było jasne. Twarda, bezpardonowa, pozbawiona finezji, lekkości i momentami brutalna gra.

„Stadiony Świata” takie jak w Wopławkach, Kieźlinach, Pasymiu, Liskach, Rzecku powodowały to, że gra na naszym obiekcie OSiR-u była czystą przyjemnością. Niestety życie pokazało, że nasza przygoda piłkarska nie może polegać tylko na grze w seniorach. Wspomniany wcześniej system rozgrywek, sprawiający, że w soboty grają juniorzy starsi, a w niedzielę seniorzy, delegował do gry niektórych zawodników i w sobotę i w niedzielę. I tak w sobotę rozgrywaliśmy mecz w juniorach starszych, a w niedzielę w seniorach. Zawsze wszystko było okej, z wyjątkiem tych spotkań, gdy obydwa mecze sędziował ten sam sędzia.

Część 3: POŻYCZONE KOSZULKI ZAWODNIKÓW

Charakterystyczną cechą organizacji meczów piłki nożnej było również to, że co weekend był problem z przygotowaniem boiska. Wymalowanie linii, założenie siatek, ustawienie chorągiewek. Armagedon. Chcąc nie chcąc, Bogdan i ja na pewnym etapie przejęliśmy rolę administratora obiektu, który z zadowoleniem na dwie godziny przed meczem dawał nam wózek, wapno i pozostałe akcesoria, a my w ramach rozgrzewki malowaliśmy przepiękne, stadionowe znaki. Przy okazji tych czynności, dokładnie poznaliśmy rozmiary boiska oraz narzucone prawem kształty, odległości i długości linii.

To co doskwierało wszystkim piłkarzom Polonii Lidzbark Warmiński, to nieustanny brak sprzętu sportowego, w praktyce często uniemożliwiający występ drużyny w jednolitych strojach. Tylko koszulki się zgadzały i to też w ilości niewystarczającej dla piłkarzy rezerwowych. getry i spodenki to już całkowicie wolna amerykanka.

Jeszcze gorzej było w drużynach juniorskich, gdzie problemem było skompletowanie 10-ciu jednolitych koszulek! Ale i na to znaleźliśmy z Bogdanem radę. Na sobotę pożyczaliśmy koszulki drużyny seniorów, by po rozegranym meczu, wyprać sprzęt w domowych warunkach i na niedziele seniorzy mieli świeże i pachnące uniformy do gry. Teraz z perspektywy czasu wcale się nie dziwię.

Część 4: WAKACJE NA STADIONIE

Kierownik drużyny Henryk Wobalis stawał na głowie, aby zapewnić funkcjonowanie klubu. W praktyce był kierownikiem, prezesem, dyrektorem, często także trenerem, organizatorem odpowiedzialnym za transport i szatnie. Był także skarbnikiem klubu. To co „wyprawiał” z klubową kasą, do dziś można nazwać w pozytywnym tego słowa znaczeniu, kreatywną księgowością albo nawet wolontariatem. Często bywał również inwestorem. Inwestował w diety dla zawodników wypłacane po meczach wyjazdowych, inwestował w ludzi, sprzęt i klub. I robił to z własnej, nauczycielskiej pensji.

Kiedy wspominam tamte czasy, kiedy całe wakacje spędzaliśmy z Bogdanem na stadionie, nie można nie zauważyć, że wakacje w ten sposób spędzał także Henryk Wobalis. Bez względu na pogodę, czy to w swojej siedzibie, czy też na stadionowych ławkach, spędzał ten czas pochłonięty rozmyśleniami na temat klubu, przyszłości i z wyraźną troską o jutro i oczekiwaniem na rozpoczęcie kolejnego sezonu. Często dołączaliśmy się do Pana Henia, podpytując o wszystko co można było, a On zazwyczaj odpowiadał nam na pytania, opowiadał nam historie klubu i o swoich nigdy niespełnionych marzeniach. Właśnie wtedy dowiedzieliśmy się od niego, że klub w zasadzie ma barwy klubowe, ale nikt i nigdzie ich nie eksponuje, a o znaku klubowym (tzw. logo) nie było nawet mowy, w myśl zasady – po co nam ten problem?

8 listopada 2018

Tekst powstał przy pomocy Gazety Lidzbarskiej oraz byłego zawodnika Polonii pana Józefa Gromali, który w tekście dzieli się z Nami swoimi przemyśleniami oraz opowiada o meczu ze swojej perspektywy. Zapraszamy do lektury.

MINĘŁO JUŻ TRZYDZIEŚCI LAT!

Niedawno po wielu latach odwiedziłem stadion w Lidzbarku Warmińskim. Piękny, wielofunkcyjny, z oświetleniem i wszystko co potrzeba tam jest. Bogdan Chodkowski zaprosił mnie na koleżeńską gierkę na nowej, zadbanej płycie boiska głównego. Jak 30 lat temu, kiedy to jedynymi, którzy korzystali całymi dniami z obiektu był Bogdan i ja (Józef Gromala). Od rana do wieczora, zimą, jesienią, latem i wiosną. A co można robić z piłką we dwóch? Tak naprawdę wszystko. Wspólna rozgrzewka, wymiana podań, strzały na bramkę, gra jeden na jeden, konkurs rzutów karnych, konkurs rzutów wolnych, żonglerka solo, żonglerka we dwóch, lewą nogą, prawą, głową… wszystko co się chce!

Mija już 30 lat od finałowego meczu Pucharu POLONII organizowanego przez gazetę RZECZPOSPOLITA oraz krakowskie TEMPO. Szczytna idea jaką było uświetnienie 70-tej rocznicy Odzyskania Niepodległości w formule ogólnopolskiej została zaaprobowana przez niemal wszystkie piłkarskie kluby sportowe noszące nazwę POLONIA, występujące w różnych klasach rozgrywkowych od B klasy do II ligi.

Część 1: APOGEUM SUKCESU

Tak więc nadszedł rok 1988. Minione czasy. Dla Polonii było to niespodziewane apogeum sukcesu. Henryk Wobalis zgłosił lidzbarską Polonię do Turnieju Polonii i już w sierpniu – chyba jeszcze przed ligą – rozegraliśmy pierwszy mecz tych rozgrywek. Jak pamiętam wiosną rozegraliśmy wówczas jedną z najlepszych rund ligowych w karierze. Chyba 9 meczów zwycięskich za 2 punkty i jedna porażka. Gdyby nie fakt, że jesienią zdobyliśmy w całej rundzie tylko 5 punktów, to cały sezon byłby udany i zakończyłby się awansem. Na początku nie wiązaliśmy z tymi rozgrywkami większych nadziei, ale 3:0 w pierwszym meczu z Polonia z województwa suwalskiego, potem zwycięstwa z Poloniami z Iłży, Andrespola!

Ludzi na trybunach coraz więcej, kolejne szczeble rozgrywek pokonane, prezes Matusik zadowolony, Henryk Wobalis szczęśliwy i zaniepokojony sukcesami, bo każdy mecz wygrany to kolejny problem organizacyjny i koszty.

W kolejnym meczu mieliśmy się spotkać z warszawską Polonią i pomimo, że do końca czekaliśmy na drużynę ze stolicy, ta jednak zignorowała turniej i do Lidzbarka nie przyjechała, więc automatycznie awansowaliśmy do półfinału. Z tego co pamiętam, z uwagi na licznie przybyłych na stadion kibiców pragnących zobaczyć słynną Polonię Warszawa, aby ich nie zawieść, rozegraliśmy wtedy mecz sparingowy z przebywająca na zgrupowaniu w tutejszej jednostce wojskowej drużyną juniorów starszych Legii Warszawa. A w półfinale spotkaliśmy się z Polonią Płoty (wcześniej pokonała Polonię Bydgoszcz) z województwa szczecińskiego. I znowu wygrana 2:1.Uczciwie trzeba też przyznać, że każde z tych spotkań było wyrównane, dramatyczne i ciekawe. Ale jak to w sporcie, wygrywał zawsze lepszy.

Część 2: W TURNIEJU GRAŁO PRAWIE 40 DRUŻYN

Jak podały obydwie redakcje w turnieju uczestniczyło 40 zespołów, podzielonych terytorialnie tak, aby drużyny przynajmniej we wstępnej fazie nie podróżowały zbyt daleko. Na szczęście, Polonia Lidzbark Warmiński była gospodarzem wszystkich rozgrywanych przez nią meczów, więc problemu z dojazdami nie doświadczyliśmy, chociaż wewnętrznie czuliśmy potrzebę rozegrania meczu na wyjeździe. Ale niestety. Byliśmy wówczas najniżej notowaną Polonią w Polsce, co w konsekwencji wszystkim wyszło na dobre, bo do dziś zawodnicy, kibice i kroniki chętnie wspominają ten mecz…

Część 3: FREKWENCJA NA TRENINGACH WZROSŁA

12 listopada 1988 roku, a wraz z nim wielki finał zbliżał się wielkimi krokami, tak wielkimi jak nadchodząca jesień i zima. Płyta stadionu jesienią pozostawiała wiele do życzenia. Zresztą w pozostałe pory roku nie było lepiej. Jak było sucho to ziemia twarda, jak mokro to natychmiast robiło się grząsko i maziście. I tak źle, i tak niedobrze. Ale nie to było dla piłkarzy Polonii najważniejsze. Zbliżał się mecz finałowy i podskórnie czuliśmy, że uczestniczymy w czymś wyjątkowym. Byłem wtedy uczniem szkoły średniej, miałem 17 lat i dało się wyczuć na twarzach moich starszych kolegów, działaczy i samego Pana Henia zdenerwowanie, ekscytacje i podniecenie sportowe. Frekwencja na treningach wzrosła, konkurencja w drużynie również. Januariusz Roszak – grający trener – organizował coraz to bardziej wymyślne zajęcia treningowe, zawierające elementy taktyczne, z którymi nigdy dotychczas nie mieliśmy do czynienia. Aura do treningów była znakomita, gdyby nie fakt, że jak zawsze brakowało sprzętu sportowego.

Część 4: SUKCES SPORTOWY ROZRUSZAŁ MIASTO

We wrześniu 1988, w klubowej szafie tylko 8 piłek, z czego dwie nadawały się do gry,a na nogach buty typu trampokorki. Zresztą ze sprzętem sportowym nigdy nie było najlepiej. W dzisiejszych czasach jedynym problemem są pieniądze na zakup sprzętu, a wtedy problemem były pieniądze i dostępność sprzętu. Przez całą swoją karierę nie „dorobiłem” się prawdziwych skórzanych butów piłkarskich. Co bardziej zaradni piłkarze kupowali buty poprzez znajomych lub angażowali do tego rodziny za granicą. Tak! Takie buty to było coś. Same grały. A pozostali w klasycznych gumowych korkach wykonanych przez Stomil w Grudziądzu.

I finał tego turnieju nastąpił. Polonia Lidzbark Warmiński występująca w klasie B spotkała się z Polonią Bytom, która w tamtym czasie rozgrywała swoje mecze na poziomie II ligi, a w swoim dorobku miała także występy w I lidzie i tytuły mistrza, i wicemistrza POLSKI oraz występy w europejskich pucharach. Tym sposobem idea turnieju wypełniła się. Spotkał się duży z małym, Dawid z Goliatem, drużyna z zaplecza ekstraklasy z drużyną zamykającą piłkarską hierarchię w Rzeczpospolitej. Turniej POLONII w krótkim czasie i jak się okazało na krótko wszystko zmienił. Niespodziewany sukces sportowy rozruszał wyraźnie całe miasto i nie tylko. Przed meczem finałowym nagle pojawiły się środki, pojawiły się wymarzone przez wszystkich dresy sportowe, kilkanaście wyjątkowej klasy futbolówek, pojawił się także sprzedawca biletów, który jak nigdy dotąd w swojej budce biletowej na rogu stadionu oferował kibicom swój produkt.

Część 5: CO TO BYŁ ZA TURNIEJ, CO TO BYŁ ZA MECZ

„Fakt, że w meczu o główne trofeum przeciwnikiem drugoligowca z Bytomia będzie B-klasowy zespół z Lidzbarka Warmińskiego, należy uznać za sporą sensację” – pisał w Dzienniku Pojezierza trzydzieści lat temu Ryszard Sieński , a Tempo wspomniało, że na żadną do tej pory imprezę w naszym mieście nie wydrukowana tak wielu plakatów.

Chodzi oczywiście o mecz finałowy Turnieju POLONII, który zorganizowano pod patronatem dwóch czasopism – wspomnianego Tempa i Rzeczpospolitej. Nie tylko dziennikarze byli ciekawi rywalizacji dwóch tak zróżnicowanych w klasyfikacji zespołów. Także mieszkańcy, w tym wierni kibice lidzbarskiej Polonii licznie przybyli na to niezwykłe starcie piłkarskie.

W gazetach można było przeczytać takie tytuły jak „Dawid i Goliat – piłkarskie święto w Lidzbarku”, „Ten puchar ma wartość”, czy „Marzenia Kopciuszka”.

„Pan Henryk Wobalis, od lat dusza Polonii Lidzbark Warmiński, nie pamięta, żeby na jakąkolwiek imprezę w tym mieście wydrukowano aż 50 plakatów. To o czym nieśmiało marzył stało się faktem – jego ukochana Polonia wywalczyła finał i na dobrze utrzymane boisko wybiegną piłkarze Polonii Bytom” – napisał przed meczem w Tempie Krzysztof Maciąg.

Warto przypomnieć, że w tamtym czasie Polonia Bytom była klubem utytułowanym, jej piłkarze mieli już na koncie mistrzostwo Polski w latach 1954 oraz 1962, cztery razy wicemistrzostwo oraz Puchar Interligi i Puchar Rappana w 1965 roku. Natomiast Polonia Lidzbark była klubem B-klasy, a mimo to doskonale dotrzymywała tempa drugoligowcom.

Jak nie trudno się domyśleć, listopadowa pogoda nie sprzyjała w grze na świeżym powietrzu, ani też kibicowaniu, a jednak organizatorzy odnotowali trzytysięczną widownię. Podczas rozgrzewki zawodników kibice wysłuchali specjalnego koncertu orkiestry, a później tuz przed meczem oczywiście Mazurka Dąbrowskiego. Mecz był doskonale zorganizowany, kibice również. Ustawiono punkty handlowe PSS „Społem” i Gminnej Spółdzielni, których zziębnięta widownia mogła kupić coś do jedzenia i picia. Trybuny „pękały w szwach”, a liczba unoszących się nad nimi flag była imponująca. W takiej atmosferze odbywał się finał turnieju.

W samo południe 12 listopada 1988 roku lidzbarczanie stanęli do finałowego meczu przeciwko bytomianom. Przegrana z drugoligowcami 0:2 nie była dla lidzbarczan porażką, spisali się znakomicie. Jak stwierdził po meczu Edward Szymkowiak, poloniści z Lidzbarka byli dla Polonii Bytom najtrudniejszym przeciwnikiem w tym turnieju.

Polonia Lidzbark Warmiński – Polonia Bytom 0:2

0:1 – Wierzbanowski (73′), 0:2 – Rutkowski (86′)

Lidzbark Warmiński: Stępniewski (Baranowski 46′) – Grygo, Giera, Chodkowski, Sieńko – Fyk, Roszak, Gromala – Lewko, Szakalis (Hryncewicz 46′), Serwach.

Bytom: Bloch – Płóciennik, Kowal, Solarz, Lubos – Wolak, Trzeja, Golasz – Gołąb (Rutkowski 77′), Wierzbanowski, Jastrzębski.

Sędziowali: S. Biernacik z Krakowa oraz S. Banasik i F. Martul z Olsztyna.

Część 6: ZA NAZWISKAMI KRYJĄ SIĘ LUDZIE WYJĄTKOWI

Za wszystkimi nazwiskami kryją się ludzie wyjątkowi. Trener Januariusz Roszak – piłkarz o nieziemskiej technice użytkowej i wybitnej kulturze osobistej, Mirosław Giera – serce drużyny, stoper o niezwykłej piłkarskiej intuicji, późniejszy trener seniorów, Zbyszkowie Fyk i Sieńko – zawsze dowcipni, uśmiechnięci i skuteczni na boisku, Heniek Serwach – niepokorny superstrzelec, Andrzej Baranowski i Krzysztof Stępniewski – bramkarze w formie i sytuacji porównywalnej jak dzisiaj Fabiański i Szczęsny, Marek Szakalis, Stachu Grygo – piłkarskie „konie pociągowe”, no i Jerzy Lewko – ówczesny, lidzbarski celebryta. Trudno jest wszystkich wymienić i opisać, ale wszystkim za tamten wspólny czas – dziękuję.

Dziękuję też Bogdanowi, z którym przeżyłem cały ten okres, od wielkiego debiutu do wielkiego finału, z którym uczyłem się piłkarskiego rzemiosła oraz Bogdanowi, który cały czas pamięta gdzie spędził swoje dzieciństwo i młodość.

Część 7: TEN MECZ, TO BYŁ JEDNAK SUKCES

Wieczorem miejscowe władze w restauracji „Biesiada” zorganizowały dla wszystkich uczestników meczu piłkarski poczęstunek i tak ten turniej się zakończył. Wszystko szybko wróciło do normy. Pozostały jedynie drobne pamiątki wręczone przez piłkarzy Polonii Bytom składające się z klubowej reklamówki z logiem klubu, zawierającej długopisy, kolorowe karteczki do notowania, broszurkę i chyba proporczyk. Pozostały też artykuły w Rzeczpospolitej, Tempie, Dzienniku Pojezierza oraz Gazecie Olsztyńskiej, a także plakat z meczu z podpisami wszystkich zawodników.

Minęło już 30 lat od tamtego meczu. Henryka Wobalisa już nie ma, ówcześni zawodnicy zbliżają się do wieku emerytalnego, a stadion w Lidzbarku Warmińskim wypiękniał.

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości